Jeszcze nie opadł kurz po wybuchu bomb i pocisków, a już myśleliśmy o odbudowie kraju, o wskrzeszeniu naszej motoryzacji. Na przekór ogromnym trudnościom, grono entuzjastów myślało już o przyszłości polskiego przemysłu, transportu i drogownictwa. W trudnych powojennych latach posiadanie własnego pojazdu było czystą abstrakcją. Warto ocalić od zapomnienia tych, którzy postanowili to zmienić.
W czasie drugiej wojny światowej nasz przemysł uległ prawie całkowitemu zniszczeniu. Wojna i okupacja przekreśliły ograniczone, ale na naszą miarę nie najgorsze, osiągnięcia producentów motoryzacyjnych lat międzywojennych. Doszczętnie zostały zniszczone obiekty Fabryki Samochodów Osobowych i Półciężarowych oraz Motocykli Państwowych Zakładów Inżynierii na Pradze w Warszawie. Całkowicie ogołocono z obrabiarek i maszyn Zakłady Mechaniczne Ursus. Pustką ziały hale produkcyjne, znajdującej się tuż przed wojną w fazie rozruchu, Fabryki Samochodów Lilpop, Rau, Loewenstein w Lublinie. W ruinie znajdowały się: Sanocka Fabryka Wagonów, kielecka Huta Ludwików, Zakłady Starachowickie, Kuźnia Ustroń i wiele innych fabryk, na bazie których można by tworzyć zręby powojennego przemysłu motoryzacyjnego. Niezbędna była rewindykacja rozkradzionego przez okupanta parku maszynowego oraz jego modernizacja. Brakowało wysoko wykwalifikowanych kadr, szczególnie w zakładach prowincjonalnych, praktycznie nie istniała baza konstrukcyjno-badawcza, nikłe było zaplecze przemysłu kooperacyjnego. Nie istniała koordynacja zakładów, które mogłyby współdziałać w wytwarzaniu materiałów, półfabrykatów i gotowych wyrobów.