Kto nie smaruje, ten nie jedzie
Twórcy współczesnych silników nie są w stanie przeskoczyć pewnej bariery. Zarówno pierwsza jednostka w historii motoryzacji, jak i obecna wymaga odpowiedniego smarowania, inaczej po chwili będzie nadawała się wyłącznie do przemiału na żyletki. Mimo przeszło stu lat w silnikach najważniejsze elementy są wykonane z tych samych tworzyw. Inne nie byłyby w stanie wytrzymać pracy pod obciążeniem w wysokiej temperaturze np.
przez kilka godzin…
przez kilka godzin. Pierwszy raz w fabryce, a potem na przeglądach okresowych do silnika wlewana jest określona ilość oleju. Musi ona odpowiadać ściśle określonym założeniom. Przedział optymalny to więcej niż minimum, jednak mniej niż ponad maksimum. Można go kontrolować teoretycznie przed każdą jazdą za pomocą tzw. „bagnetu”. Proces ten jest dziecinnie prosty i wiedzę, jak go przeprowadzić powinien posiadać każdy kursant nauki jazdy. Jednak dobrze wiedzieć o tym nie tylko ze względu na to, że to jedno z pytań egzaminacyjnych dotyczących tzw.
obsługi samochodu, lecz by w porę wyłapać niepokojący odczyt i zapobiec dalszym usterkom, które mogą w konsekwencji prowadzić do trwałego uszkodzenia silnika. O tym, jak istotny jest odpowiedni poziom oleju, przekonywali nas niejednokrotnie twórcy programów motoryzacyjnych. Przejazd samochodu bez oleju kończył się zawsze dość szybko. Nie trudno było nawet kompletnemu laikowi przewidzieć, jakie będą tego dalsze konsekwencje. Pojazdy przygotowane do prób zwykle były gruchotami, które i tak niebawem skończyłyby na pobliskim złomowisku.